Pożar łodzi i ranne dzieci z Iławy, ale winnych nie ma
2021-05-19 13:24:07(ost. akt: 2021-06-01 07:56:00)
W pożarze łodzi na Jeziorze Drwęckim poszkodowane zostały cztery osoby, w tym troje dzieci z Iławy. Prokuratura nie dopatrzyła się winy organizatorów obozu żeglarskiego i właśnie umorzyła postępowanie. Rodzice dzieci piszą zażalenie.
Do pożaru łodzi doszło 2 lipca 2020 roku około godz. 16 na przystani na Jeziorze Drwęckim w Ostródzie. Na jednej z łodzi zapalił się silnik. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się na drugą łódź zacumowaną w pobliżu przy pomoście. Na obu łodziach znajdowało się łącznie 13 osób, w tym 11 dzieci. Byli to uczestnicy obozu żeglarskiego stacjonującego w Piławkach.
Cztery osoby trafiły do szpitala z obrażeniami ciała, osoba dorosła i trzech chłopców w wieku 10 lat. Mieli obrażenia w postaci zwichnięć oraz złamań nóg. Dwóch chłopców jest rehabilitowanych do dziś. Jednego najbardziej poszkodowanego, który miał poważne złamanie z przemieszczeniem, czeka jeszcze operacja. Łodzie całkowicie spłonęły. Starty oszacowane zostały na 160 tys. złotych.
Wyjaśnieniem przyczyn pożaru i ewentualnym ustaleniem winnych zajęli się policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie. Po 10 miesiącach prowadzonego dochodzenia Prokuratura Rejonowa w Ostródzie umorzyła postępowanie uznając, że nie doszło do przestępstwa a był to jedynie nieszczęśliwy wypadek. Z taką decyzją nie zgadzają się rodzice poszkodowanych dzieci i zapowiadają złożenie zażalenia na decyzję prokuratury.
— Dla mojego syna był to pierwszy obóz żeglarski, w którym brał udział — mówi rodzic jednego z chłopców (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). — Do dziś ma uraz psychiczny, unika wody, czasem boi się wsiąść do auta. Przeżył traumę i ten strach wciąż wraca.
— Mój syn miał jedną nogę złamaną i drugą zwichniętą — dodaje ojciec drugiego chłopca (personalia do wiadomości redakcji). — Leżał w domu przez dwa miesiące. Jest rehabilitowany do tej pory. Żona wzięła roczny urlop z pracy, żeby się nim opiekować.
Rodzice oczekiwali, że dochodzenie pozwoli na ustalenie przyczyn i wskazanie winnego zaniedbań, które doprowadziły do wybuchu na łodzi. Nie zgadzają się z postanowieniem prokuratury o umorzeniu dochodzenia, wskazują też na – kuriozalne ich zdaniem – sformułowania zawarte w uzasadnieniu tej decyzji.
Rodzice oczekiwali, że dochodzenie pozwoli na ustalenie przyczyn i wskazanie winnego zaniedbań, które doprowadziły do wybuchu na łodzi. Nie zgadzają się z postanowieniem prokuratury o umorzeniu dochodzenia, wskazują też na – kuriozalne ich zdaniem – sformułowania zawarte w uzasadnieniu tej decyzji.
W uzasadnieniu Prokuratury Rejonowej w Ostródzie można przeczytać:
„Aleksandra P. (kierowniczka obozu – red.) otworzyła klapę silnika celem jej przewietrzenia a następnie próbowała uruchomić silnik. Po nieudanej próbie wraz z Łukaszem D. (opiekun na obozie – red.) dolali paliwo do zbiornika. Ponadto wymienieni dopompowali tzw. „gruszką” paliwo uznając, że brakuje go w przewodach paliwowych, jest to zwyczajowa procedura. Po kolejnych próbach uruchomienia silnika nastąpił wybuch, w wyniku czego doszło do pożaru łodzi”. Rodzice mają zastrzeżenia do tego, czy dzieci w ogóle powinny być na łodzi w trakcie tankowania, dzieci wskazywały w swoich relacjach na wyciekającą benzynę.
„Aleksandra P. (kierowniczka obozu – red.) otworzyła klapę silnika celem jej przewietrzenia a następnie próbowała uruchomić silnik. Po nieudanej próbie wraz z Łukaszem D. (opiekun na obozie – red.) dolali paliwo do zbiornika. Ponadto wymienieni dopompowali tzw. „gruszką” paliwo uznając, że brakuje go w przewodach paliwowych, jest to zwyczajowa procedura. Po kolejnych próbach uruchomienia silnika nastąpił wybuch, w wyniku czego doszło do pożaru łodzi”. Rodzice mają zastrzeżenia do tego, czy dzieci w ogóle powinny być na łodzi w trakcie tankowania, dzieci wskazywały w swoich relacjach na wyciekającą benzynę.
Kolejny fragment uzasadnienia prokuratury budzący wątpliwości rodziców:
„Nie sposób tu uznać, że doszło do przestępstwa lecz zdarzenie nie zagrażało wielu osobom albowiem bezpośrednie zagrożenie ograniczało się do małoletnich. „Wiele” oznacza co najmniej dziewięć osób, natomiast w okresie objętym czynem na łodzi znajdowało się pięcioro dzieci”.
„Nie sposób tu uznać, że doszło do przestępstwa lecz zdarzenie nie zagrażało wielu osobom albowiem bezpośrednie zagrożenie ograniczało się do małoletnich. „Wiele” oznacza co najmniej dziewięć osób, natomiast w okresie objętym czynem na łodzi znajdowało się pięcioro dzieci”.
— W ogóle nie rozumiemy, jak można tak bagatelizować zagrożenie, bo dotyczy „małoletnich”, to właśnie dzieci powinny być pod szczególną ochroną! — uważają rodzice chłopców.
Kolejne ich wątpliwości budzą rozbieżne opinie rzeczoznawców z zakresu pożarnictwa. Jeden stwierdził, że wentylacja mechaniczna była i działała, drugi, że w spalonej łodzi nie było po niej śladu. Chcą wyjaśnienia tej sprzeczności.
Kolejne ich wątpliwości budzą rozbieżne opinie rzeczoznawców z zakresu pożarnictwa. Jeden stwierdził, że wentylacja mechaniczna była i działała, drugi, że w spalonej łodzi nie było po niej śladu. Chcą wyjaśnienia tej sprzeczności.
Ostatecznie prokuratura uznała, że całe zdarzenie należy rozpatrywać w kategorii nieszczęśliwego wypadku, brak jest podstaw do uznania, że doszło do popełnienia przestępstwa.
Rodzice są jednak innego zdania i w zażaleniu na postanowienie prokuratury wskazują na kilka spraw wymagających wyjaśnienia. To brak zgłoszenia obozu w kuratorium i brak ubezpieczenia obozu, co zawierała oferta przedstawiona rodzicom, a także brak zezwoleń sanepidu i straży pożarnej do odbycia kolonii. Kierowniczka obozu nie mogła jednocześnie pełnić funkcji opiekunki, co miało miejsce na obozie, a Łukasz D. nie został formalnie zatrudniony w charakterze opiekuna.
Rodzice są jednak innego zdania i w zażaleniu na postanowienie prokuratury wskazują na kilka spraw wymagających wyjaśnienia. To brak zgłoszenia obozu w kuratorium i brak ubezpieczenia obozu, co zawierała oferta przedstawiona rodzicom, a także brak zezwoleń sanepidu i straży pożarnej do odbycia kolonii. Kierowniczka obozu nie mogła jednocześnie pełnić funkcji opiekunki, co miało miejsce na obozie, a Łukasz D. nie został formalnie zatrudniony w charakterze opiekuna.
— Skandaliczne w tej całej sprawie jest też to, że po tym strasznym wypadku, po tym, jak nasze dzieci zostały poszkodowane i spędziły długie tygodnie najpierw w szpitalu, a potem na rehabilitacji, organizatorka obozu nie skontaktowała się z nami do dziś — mówią rodzice.
I zapowiadają kolejne kroki prawne, które pozwolą na ustalenie przyczyn i wskazanie winnych zaniedbań, które doprowadziły do pożaru.
I zapowiadają kolejne kroki prawne, które pozwolą na ustalenie przyczyn i wskazanie winnych zaniedbań, które doprowadziły do pożaru.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez