Udane wakacje bez komórki? To możliwe na Wzgórzach Dylewskich

2019-07-20 06:00:00(ost. akt: 2019-07-18 13:24:29)

Autor zdjęcia: Stajnia "Koń na biegunach"

W galopie i kłusem przez Wzgórza Dylewskie! Pupa czasem boli, ale kto by na to zwracał uwagę... Wrażeń tyle, że nie ma kiedy sięgać po komórkę. A i ręce obie czym innym zajęte.
To pomysł na fajne wakacje bez sieci, bez gapienia się w ekran smartfona, bez przeżywania przygód wirtualnych, za to z prawdziwymi doznaniami! W galopie po polach i lasach Wzgórz Dylewskich, a przed i po takiej zabawie, w aromatycznej stajni w towarzystwie wielkich przyjaciół nieparzystnokopytnych. Kto siedział w siodle, ten wie, czym to pachnie.

Najpierw odpowiedź: dlaczego koń jest nieparzystokopytny? Po chłopsku: koń nie ma dwóch "kopyt" na jednej nodze bo koń stoi na jednym palcu, które "obrasta" w jedno kopyto. Krowa jest zwierzęciem parzystokopytnym, owca, koza. I ciekawostka: koń śpi na stojąco, zupełnie jak niektórzy z nas, zwłaszcza latem w pracy... Mądre zwierzę :)

W stajni "Koń na biegunach" w Glaznotach jest ich całe stado, m.in.: Milky Way, Mała Niespodzianka, Grey, Słomka, Nitka, Melmon, Gloria. Łączy ich jedno: lubią dzieci i to z wzajemnością!
Jak wygląda dzień na obozie jeździeckim? Pełen wrażeń...
— Najpierw pobudka o 8 rano — opowiada Monika Żurawska—Wiącek ze stajni „Koń na biegunach”. — Potem szybkie śniadanie: ale najpierw dzieci idą do kur po jajka i po mleko do krowy u sąsiadki. I najpierw śniadanie jedzą dzieci, a potem same karmią zwierzęta.

Oprócz wspomnianych kur są tu kozy miniaturowe, owce, białe króliki wyciągnięte z kapelusza i... papugi. O psach i kotach nie wspominając, bo to członkowie rodziny.

Potem wszyscy sprowadzają konie z pastwiska. Czyszczą je, ubierają i ruszają w teren podzieleni na grupy w zależności od zaawansowania jeździeckiego. Tam dla mniej wtajemniczonych lekcja: jak trzymać rękę, jak nogę, jak balansować ciałem na końskim grzbiecie i jak się z nieparzystnokopytnym zaprzyjaźnić.
A gdy już wszyscy siedzą mocno w siodle, można podziwiać

Dylewskie Wzgórza, a jest co, bo to nasze małe Bieszczady. W czasie wycieczek snują się opowieści o historii Wzgórz, o roślinach leczniczych i całej naturalnej magii. Dla urozmaicenia, gdy "siedzenie" za bardzo doskwiera, są też wycieczki bryczką.
Oprócz konnych wypraw po lasach i okolicznych wzgórzach, są i inne zajęcia: podglądanie ptaków przez lornetkę, survival, czyli wycieczka do lasu i krzesanie ognia bez zapałek (jak nie będzie ogniska nie będzie kiełbasek), rowerowe wycieczki do malowniczych miejsc oraz obowiązkowo jeden dzień nad wodą i kąpiel w stawie u państwa Rydel.

Poza tym, obozowiczów czeka kolorowy dzień Indianina w strojach indiańskich, malowanie kamieni, robienie map.
— Na sam koniec jest nocne szukanie skarbu ze strachami, czyli strasznymi opowieściami i legendami z tych stron — dodaje Monika Żurawska-Wiącek. — Straszą nas Biała Dama z mostu, utopiec rzeki Gizeli, dwa nawiedzone dziki i Świtezianka. Po takim tygodniu spędzonym blisko natury część zostaje na drugi tydzień, część wyjeżdża obiecując, że wróci.
Tak wyglądają wakacje bez telefonu. Będą naprawdę fascynujące z własnymi, a nie cudzymi przygodami. Będzie co opowiadać!

Macie inne pomysły na udane wakacje blisko natury i pełne atrakcji? Dajcie znać.


Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5