Ten skarb przeleżał w ziemi tysiąc lat

2017-12-25 12:00:00(ost. akt: 2017-12-25 13:10:04)
Do odkrycia doszło w lutym 2017 roku. Pan Marcin Kwiatkowski z Ostródy znalazł w lesie koło Lubajn 85 srebrnych zabytków, które okazały się częścią prawdziwego średniowiecznego skarbu. Można go teraz oglądać w Muzeum w Ostródzie.
Skarb datowany wstępnie na połowę XI wieku, może pochodzić z około 1060 roku. Przez prawie tysiąc lat leżał w ziemi w lesie koło Lubajn, na terenie Nadleśnictwa Miłomłyn. To właśnie trudno dostępny teren uchronił ten skarb przez wiele stuleci i zachował w niezłym stanie do naszych czasów. Aż trafił na niego pan Marcin Kwiatkowski z wykrywaczem metali.

— Po zawiadomieniu urzędu konserwatorskiego przystąpiliśmy do oględzin stanowiska i wiosną przeprowadziliśmy badania archeologiczne — mówi Łukasz Szczepański z Muzeum w Ostródzie. — Pan Marcin odkrył 85 elementów skarbu. My w trakcie badań odkryliśmy dalsze 376 srebrnych zabytków. Dziś skarb liczy ich już ponad 460.

W większości to tzw. siekańce monet. Są to drobne fragmenty srebrnych monet, które były w okresie średniowiecza celowo łamane. Chodziło o rozdrobnienie kruszcu, z którego się składały, by oddzielić mniejsze fragmenty niezbędne do transakcji. Praktyką powszechną w średniowieczu było przeliczanie towarów przez wagę, a nie wartość monet. Używano do tego dokładnych, arabskich wag, a każdy okruch srebra był niezwykle ceny.

W samym skarbie odkryto też sporo monet zachowanych w całości - ponad 120 sztuk. Część z nich to monety pochodzenia europejskiego. Są to emisje monet wybitych w ówczesnej Anglii, pod panowaniem królów anglosaskich, głównie z mennicy londyńskiej za czasów króla Ethelreda II Bezradnego. Jest też wiele monet wybitych na terenie ówczesnej Rzeszy Niemieckiej.
Poza tym jest spora grupa monet węgierskich i czeskich.
Pojawia się pytanie, jak się tu znalazły? Wszystkie napłynęły do Prus za pośrednictwem monarchii wczesnopiastowskiej – z Mazowsza i Kujaw. Na tereny nadbałtyckie trafiały też monety z całego ówczesnego świata dzięki aktywności Wikingów, którzy w X i XI wieku prowadzili najazdy na Wyspy Brytyjskie i okupy trafiały później razem z nimi na tereny północnych Prus.

Najstarszą część skarbu stanowią monety orientalne, siekańce dirhamów arabskich, w większości zachowane w precyzyjnie przeciętych połówkach.
— Jeśli chodzi o chronologię tych monet arabskich, to mogą to być emisje nawet z VIII i IX wieku — mówi archeolog z Muzeum. — To wykażą dalsze analizy. Przeprowadzenie badania tych monet wymaga znajomości języka arabskiego i to przed nami. Na razie skarb jest na etapie inwentaryzacji i będzie dopiero w przyszłości szczegółowo zbadany. Wstępne analizy mogą wskazywać na to, że monety pochodzą z emisji z Kalifatu Abbasydów pod panowaniem dynastii Samanidów. Są to tereny od dzisiejszych Uzbekistanu, Iranu aż poprzez Irak. Z mennic tych właśnie krajów pochodzą znalezione monety.

Struktura skarbu jest bardzo charakterystyczna dla XI wieku i tego okresu. To głównie efekt aktywności wspomnianych Skandynawów, zarówno wypraw łupieżczych Wikingów, jak i wypraw handlowych, które miały wówczas miejsce. Strefa nadbałtycka była regionem, do którego napływały z bardzo odległych części świata różnego rodzaju artefakty i srebro różnego pochodzenia.

Poza samymi monetami, w lesie koło Lubajn znaleziono również siekańce – fragmenty srebrnych ozdób. Właściwie żadna ozdoba nie zachowała się w całości. Ich stylistyka wskazuje na warsztaty słowiańskie, czyli powstały na terenie ówczesnej monarchii piastowskiej. Poza ozdobami i monetami, badacze odkryli również fragmenty naczynia ceramicznego, w którym najprawdopodobniej skarb został ukryty. Takich 70 fragmentów odnaleziono podczas badań areheologicznych. Stylistyka ceramiki wskazuje również na warsztat pruski.

— Znalezione srebro, które napłynęło tu z całego świata zostało najprawdopodobniej ukryte przez mieszkańców ówczesnej wspólnoty — dodaje Łukasz Szczepański. — Powody mogły być różne, albo grożące niebezpieczeństwo, albo uczyniono to w celach kultowych. Mogła to być na przykład ofiara wotywna. Na pewno ukryła skarb lokalna społeczność posługująca się lokalną ceramiką.
Ten skarb w dużym stopniu uzupełnił wiedzę na temat pogranicza słowiańsko-pruskiego. Znajdują się tu liczne stanowiska archeologiczne z okresu wczesnego średniowiecza. To grodziska pruskie, wiejskie otwarte osady wzdłuż rzeki Drwęcy.

Jednak to pierwszy tak duży skarb odnaleziony w okolicach Ostródy. Wartość historyczna znaleziska jest bezcenna. W Prusach w tym okresie nie istniał rynek monetarny, jedynie wymiana towarowa. Ciężko jest więc wycenić skarb pod kątem ówczesnych cen. Z różnych relacji wiemy, że w Pradze za jednego denara można było wówczas kupić 10 kur. Z kolei wartość niewolnika na Rusi, to było od 250 do 350 gramów srebra. Skarb z Lubajn liczy ponad 250 gramów, więc na jednego niewolnika by wystarczyło...

Numizmatycy zajmujący się wczesnym średniowieczem przyjmują, że wartość srebra niezbędna do przeżycia jednego dnia na średnim poziomie wynosiła wówczas 0,2 grama srebra. To mniej więcej jeden siekaniec. Więc skarb z Lubajn na parę lat skromnego życia pewnie by wystarczył.
— Nie wyceniliśmy jeszcze tego skarbu w dzisiejszej walucie — dodaje Łukasz Szczepański. — Trzeba byłoby odnieść się do rynku współczesnego. Mamy tu jednak w większości siekańce, a rynek numizmatyczny lubi monety znajdowane w całości, więc jest to trudne. Nie robiliśmy jeszcze szacunków. Natomiast mamy tu kilka bardzo rzadkich monet, zupełnie niespotykanych na ziemiach polskich. Na przykład pensy aglosaskiego króla Edwarda Wyznawcy.

Historycznej wartości skarbu nie da się przecenić.To jedno z cenniejszych znalezisk w zasobach w Muzeum w Ostródzie. Jest to drugi skarb monetarny prezentowany na wystawie. Wcześniejszy, ponad 80 rzymskich denarów, odkryto w 2016 roku na polu koło Zalewa. Jest o tysiąc lat starszy od znaleziska z Lubajn. Trzecim niezwykle cennym znaleziskiem, jeszcze nie zaprezentowanym na wystawie, są ozdoby z brązu, pochodzące z czasów osadnictwa kultury łużyckiej, czyli pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Aktualnie są poddawane specjalistycznym analizom w pracowni we Wrocławiu. Za dwa miesiące wrócą do Ostródy i w 2018 roku zostaną zaprezentowane publiczności. bcl


Łukasz Szczepański z Muzeum w Ostródzie


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (14) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. oddac temu co znalazł #2404344 | 64.71.*.* 25 gru 2017 13:27

    to sobie sprzeda i zarobi

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Ox #2404346 | 94.254.*.* 25 gru 2017 13:36

    Za takie znaleziska powinny być nagrody w wysokości 110 procent wartości.Zniknie czarny rynek i uchroni to wiele cennych rzeczy przed przetopieniem po cichu u jubilera.

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz

  3. Ułan #2404348 | 82.139.*.* 25 gru 2017 13:44

    znalazł więc jego, ale nie... czerwoni złodzieje już wyciągneli umoczone krwią łapska

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Jaśniepan #2404354 | 88.156.*.* 25 gru 2017 14:20

    Wartość nostalgiczna, ewentualnie poznawcza. Było minęło. Wartość samego kruszcu jest dość niska :)

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  5. Jaśniepan #2404355 | 88.156.*.* 25 gru 2017 14:20

    Wartość nostalgiczna, ewentualnie poznawcza. Było minęło. Wartość samego kruszcu jest dość niska :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (14)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5