Odpowiedzą za znęcanie się nad psem

2017-06-13 10:14:29(ost. akt: 2017-06-13 10:18:08)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu.

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu.

Autor zdjęcia: archiwum wm.pl

Policjanci z Posterunku w Dąbrównie pod nadzorem prokuratury zakończyli sprawę znęcania się małżeństwa nad psem. Według śledczych mieszkańcy gminy rażąco zaniedbywali czworonoga, którym mieli się opiekować.
Do ostródzkiego sądu rejonowego trafi akt oskarżenia przeciwko dwóm mieszkańcom gminy Dąbrówno. Małżeństwu w wieku 61-67 lat zarzuca się złamanie ustawy o ochronie zwierząt.

W połowie marca tego roku policjanci z Dąbrówna otrzymali zgłoszenie dotyczące znęcania się nad psem rasy mieszanej. Zgłoszenie to funkcjonariusze otrzymali ze Straży Przyrody i Praw Zwierząt Po interwencji policjantów i pracowników stowarzyszenia zaniedbany pies, trafił do gabinetu weterynaryjnego a następnie do szpitala znajdującego się przy schronisku. Obecnie czuje się dobrze, a jego stan się poprawił. Z ustaleń policjantów wynika, że małżeństwo nie zapewniało psu odpowiednich warunków bytowych.

Mieszkańcy gminy zostali przesłuchani i usłyszeli zarzuty popełnienia przestępstwa. Wynika z nich, że żałują czynów, którymi doprowadzili psa do takiego stanu. Za czyn, którego się dopuścili grozi kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności.

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Policjant uratował staruszków z pożaru #2268601 | 89.228.*.* 18 cze 2017 23:50

    - Nie czuję się bohaterem. To był zwykły ludzki odruch. Każdy na moim miejscu by tak zrobił - mówi pan Grzegorz, funkcjonariusz Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce (nie ujawniamy jego prawdziwego imienia i nazwiska ze względu na charakter jego pracy). Jego skromność nie zmienia jednak faktu, że uratował z pożaru dwie osoby. Starsze małżeństwo zawdzięcza mu życie. Działo się to w środę rano w miejscowości Zbucz w gminie Czyże. - Właśnie wstałem i wybierałem się do pracy - opowiada kryminalny. - W pewnym momencie zauważyłem przez okno jedną z sąsiadek, która wyraźnie była zdenerwowana. Biegła, machała rękami, krzyczała. Ubrałem się więc szybko i wybiegłem na zewnątrz, żeby zobaczyć, co się tam stało. Z poddasza domu jego sąsiadów wydobywał się gęsty, czarny dym. Jeszcze nie było widać ognia, ale sytuacja była zdecydowanie groźna. Funkcjonariusz wbiegł na posesję, na której stał płonący budynek. Tu spotkał sąsiada, który próbował wywołać z wnętrza domu starsze małżeństwo. Nie reagowali jednak na krzyki. Panowie wbiegli do sieni. Tam już było ciężko oddychać. Dym był tak gęsty i gryzący. Zauważyli, że wydobywa się między innymi z kaflowego pieca stojącego w kuchni. Zanim przystąpili do gaszenia źródła pożaru, ruszyli na poszukiwania staruszków. Ci robili wrażenie, jakby nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia. - Gdy ich odnalazłam, kazałem im jak najszybciej opuścić dom. A oni ociągali się. Zabierali jeszcze jakieś rzeczy. Dopiero po jakimś czasie udało się ich wyprowadzić - opowiada policjant. Kiedy starsze małżeństwo, 84-letnia kobieta i jej o rok starszy mąż, było już bezpieczne na zewnątrz, pan Grzegorz wraz z sąsiadem, nie czekając na przyjazd straży pożarnej, zaczęli walkę z żywiołem. Policjant, żeby sprawdzić, jak rozwija się pożar na poddaszu, otworzył właz na strych. Natychmiast go jednak zamknął, bo powstał ciąg powietrza, przez który ogień mógł rozprzestrzeniać się o wiele szybciej. Razem z sąsiadem wygasili piec kaflowy. W pewnym momencie, gdy pan Grzegorz wyszedł na zewnątrz po wodę, zauważył, że staruszek, którego tam zostawił gdzieś zniknął. Po chwili poszukiwania odnalazł go w pokoju. Siedział na łóżku i rozbierał się, żeby się położyć. Funkcjonariusz ponownie wyprowadził go na zewnątrz. Chwilę później usłyszeli syreny straży pożarnej.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Mężczyzna uratowany.. #2268591 | 89.228.*.* 18 cze 2017 23:36

    Naczelnik wydziału prewencji międzyrzeckiej jednostki kom. Przemysław Michalski, jechał na służbę i zauważył w samochodzie pod marketem bladego mężczyznę, który osunął się na szybę.   Policjant chciał dowiedzieć się, czy kierowca nie potrzebuje pomocy. Podszedł więc do auta, otworzył drzwi i wtedy półprzytomny mężczyzna ześlizgnął się na ziemię. Funkcjonariusz zauważył, że dławi się owocem i natychmiast udzielił mu pierwszej pomocy i wezwał pogotowie. - „Po przyjeździe ratowników, okazało się, że mieszkaniec Międzyrzecza dodatkowo jest chory na cukrzycę i zapadał w śpiączkę. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie zajęli się nim lekarze” – mówi mł. asp. Justyna Łętowska, rzeczniczka międzyrzeckiej policji.

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Dziecko uratowane #2268586 | 89.228.*.* 18 cze 2017 23:31

    Niespełna dwuletni chłopczyk spod Kielc po tym jak dostał syrop zaczął sinieć i przestał oddychać. Ojciec dziecka zatelefonował do policjantów. Pomocnik oficera dyżurnego zachowując zimną krew krok po kroku instruował jak ratować dziecko. Udało się.Krótko przed godziną 12 w środę do zespołu dyżurnych kieleckiej policji dodzwonił się mieszkaniec gminy Strawczyn szukający pomocy dla swego synka.  - Dziecko wzięło syrop i nie ma z nim kontaktu. Zacisnęło piąstki, tak jakby go szarpało na wymioty - relacjonował mężczyzna.  Po drugiej stronie słuchawki był pomocnik dyżurnego kieleckiej policji aspirant Grzegorz Wójcik. Mundurowy od początku do końca rozmowy zachował zupełny spokój. Zaczął od pytania o to, czy dziecko oddycha i pod jaki adres skierować karetkę.  Gdy jego kolega alarmował pogotowie, aspirant zaczął instruować kielczanina: - Proszę położyć dziecko na swojej ręce, odwrócić głową w dół i poklepać po plecach między łopatkami.  - On wymiotuje. Sinieje. Nie oddycha - przekazywał mężczyzna, który nie tylko wypełniał polecenia policjanta, ale i starał się jednocześnie uspokoić rozpaczająca obok kobietę.  - Proszę położyć dziecko, odchylić jego główkę do tyłu, objąć ustami usta i nos dziecka, nabrać powietrza i lekko dmuchnąć - radził aspirant Grzegorz Wójcik a sekundy później usłyszał: - Proszę pana oddycha.  Cała akcja trwała niespełna dwie minuty. Policjant nie rozłączał się aż do przyjazdu karetki. W czwartek mundurowy, który uratował życie dziecka deklarował, że wcale nie czuje się bohaterem i nie chce występować przed kamerami. Zapewniał, że każdy policjant na jego miejscu zareagowałby tak samo.  Uratowany chłopczyk trafił pod opiekę lekarzy. - Jego ogólny stan jest w tym momencie dobry, nie zagrażający życiu - informowała w czwartkowe południe Anna Mazur-Kałuża, rzecznik prasowyWojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. 

    odpowiedz na ten komentarz

  4. mieszkam #2265888 | 188.146.*.* 14 cze 2017 14:47

    Jaka interwencja policjantów??? Wyobraźni lub braku prawdziwych informacji brakuje autorowi artykułu. BRAWO TY

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  5. ruda #2265087 | 83.6.*.* 13 cze 2017 12:59

    Miejmy nadzieję ,że kara nie będzie w zawieszeniu.Ludzie nie rozumieją i nie chcą zrozumieć ,że zwierzęta też odczuwają głód , ból, zimno.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5